Rozdział IV
Dzisiejszego dnia Alexy'ego nie było w szkole. Wszyscy zaczęli spekulować, że to co było napisane w gazetce szkolnej to prawda. Jimmy był wściekły na Peggy, a zdenerwował się jeszcze bardziej kiedy spotkał ją na korytarzu.
- Jak mogłaś to zrobić?! -
- O co Ci chodzi? -
- Jak to o co?! O Twoje wczorajsze wydanie gazetki! I o to co napisałaś o Alexy'm!
- Aaa, o to Ci chodzi. A co? Czy czasem nie za bardzo Ci na nim zależy?
- Przestań pieprzyć! To mój przyjaciel i to oczywiste, że mi na nim zależy! Wiesz jak on się przez Ciebie czuje?!
- Taki biznes
- Ludzkie uczucia to dla Ciebie biznes?! Dobra wolę nie znać odpowiedzi!
Po kłótni z Peggy, chłopak wyszedł na dziedziniec. Nie mógł się uspokoić po tym co usłyszał. Przyszedł do niego Armin, który widział całe zajście.
- Niezłą awanturę jej użądziłeś.
- Hmm? A to Ty. Przesadziłem?
- Jak dla mnie, to nie. Ani trochę.
- Wiadomo to Twój brat i jesteś stronniczy.
- Hehe w sumie racja. Wiesz Alexy nie czuje się dobrze może byś go odwiedził?
- Jasne.
Jimmy i Armin poszli na ostatnią lekcję. Lekcja minęła i chłopcy wyszli ze szkoły. Podczas drogi Jimmy nie odzywał się za wiele. Po około pięciu minutach byli pod budynkiem, gdy weszli na korytarz zobaczyli jak Alexy rozmawiał z rodzicami. Chcąc nie chcąc usłyszeli, że chodzi o jego nową sympatię.
- A Ty znowu o tym? Powiedz chociaż kto to!
W tym momencie odwrócił się i zobaczył chłopaka.
- Jimmy! - zakrzyknął i rzucił mu się na szyję. Chłopak również go przytulił.
- To Ty jesteś nową sympatią mojego brata?
- No tak, a czy masz z tym jakiś problem?
- Nie o ile będziesz dla niego odpowiedni.
- O to się nie martw. Będę.
Jimmy porozmawiał z rodzicami chłopaków. Polubili go i nie mieli nic przeciwko temu, by się spotykali. Gdy miał wychodzić zobaczył, że rozpętała się burza.
- Nie ma mowy, że wypuszczę Cię w taką pogodę! - powiedział i zwrócił się do rodziców - Czy Jimmy może zostać na noc?
- Cóż... - zaczęła matka bliźniaków
- To nie będzie konieczne - wtrącił chłopak - Pójdę już. Dobrej nocy państwu życzę. Dobranoc Lexy - zwrócił się do Alexy'ego i pocałował go w czoło na pożegnanie.
- No to chociaż weź parasol! - nalegał chłopak na co Jimmy uśmiechnął się
- Za bardzo się o mnie martwisz - powiedział po czym wyszedł
W tym momencie chłopak nie martwił się o to co zastanie w domu. Nie myślał o tym. W tej chwili był szczęśliwy. Po dwudziestu minutach dotarł pod mały czteropiętrowy blok. Wszedł na drugie piętro i ostrożnie chwycił klamkę. Zajrzał do środka przez lekko uchylone drzwi. Było ciemno. Czyli już spali... Może ominie mnie awantura. - pomyślał. Cicho zamknął drzwi i poszedł w stronę pomieszczenia znajdującego się naprzeciwko nich. Wszedł do pokoju o krwisto czerwonych ścianach i czarnych napisach z piosenek, na których znajdowały się plakaty jego ulubionych zespołów m.in. Green Day i The Offspring. Po lewej stronie od wejścia stała mahoniowa komoda z trzema szufladami, a nad nią wisiało nie za duże kwadratowe lustro, które dodatkowo przysłaniały naklejki różnego typu. Na środku ściany, która znajdowała się na prawo od drzwi znajdowało się dość duże łóżko, a przed nim mały telewizor. Chłopak wziął szybki prysznic i położył się na łóżku.
- Może nie zauważyli, że mnie nie ma - pomyślał i zasnął.
Następnego dnia wstał do szkoły wcześniej niż zwykle. Nie chciał natknąć się na rodziców. Na jego nieszczęście oni też już nie spali. Kiedy był w kuchni weszła do niej kobieta średniego wzrostu o czarnych włosach i oczach w tym samym kolorze oraz azjatyckim wyglądzie.
- Dlaczego wczoraj wróciłeś tak późno? - zapytała
- Zapytaj lepiej z kim był! - w tym momencie wszedł także wysoki mężczyzna o brązowych włosach i czarnych oczach z zapewne kolejną już butelką piwa w ręce.
- J-Ja... - zaczął chłopak
- Milcz! - krzyknął mężczyzna i wymierzył mu policzek. - Na pewno byłeś z kolejnym chłoptasiem!
- Może i byłem! Cholerny homofobie! - krzyknął po czym wybiegł na korytarz.
- Wracaj! Jeszcze z Tobą nie skończyłem! - po czym wybiegł za chłopakiem
Dopadł go przed drzwiami. W tym momencie Jimmy poczuł serię mocnych ciosów. Ból trwał chwilę lecz dla niego to była wieczność. Aż w końcu osunął się na ziemię. I już nie czuł nic. Stracił przytomność?Nie. Nie wydawało mu się. Chciał się podnieść, ale nie miał siły. W końcu dał radę i wydostał się z tego piekła. Nie doszedł daleko, dał radę tylko do parku gdzie usiadł i oparł się o drzewo. Myślał czy kiedyś będzie lepiej. Lepiej? Nie, nigdy nie będzie! - od razu dał sobie odpowiedź. Był zmęczony. Nawet sam nie wiedział kiedy zasnął.
Kolejny rozdział, jak Ty nas rozpieszczasz miśka ^-^ Dobra powiem to samo co zawsze = Tragedia, nie przestawaj nigdy pisać, daj mi trochę talentu i nie mam weny na pisanie koma, bo chcę już wrócić do naszego opowiadania o psychicznie chorej Shiru, Kazze diable i ich normalnych chłopakach, którzy mają psychicznie chore dziewczyny (nie wiem, jakby Nat z taką wytrzymał xD) Pozdrawiam i czekam na nexcika :* ~ WIKA <3 :3
OdpowiedzUsuńPrzecież oni nie są normalni!!! Mój to wyskorangowy diabeł, a Twój to anioł (lepszy od cb, ale tylko w opowiadaniu :*)
UsuńJej! :* Czuję się taka... kochana? ^-^ #OdbijaMiOdTychNaszychOpowiadańMuszęIśćPoSokBoSięKończyINieMogęDostaćGłupawkiBezNiego xD ~ WIKA <3 :3
Usuń